Murzynek Bambo w Afryce mieszka,

Ciemną ma skórę ten nasz koleżka….

Dzisiejszy post znowu z gatunku polemik. Prosimy (na serio) przeczytać go 3 razy i zrozumieć intencję autorów zanim go skomentujecie.

W roku 2020 wierszyk jest uważany za skrajnie rasistowski praktycznie na całym świecie.

Ale czy na pewno słusznie?

Czy przypadkiem nie zgubiliśmy tu aspektu kulturowego? Czy nieświadomie Ci, którzy tak go ocenili nie wrzucili Polaków do wspólnego worka Kolonializmu „Białego Człowieka”?

Odpowiedzi nie damy jednoznacznej.

Opiszemy czasy powstania wierszyka, pozycję Polski wtedy i później. Niech każdy w swoim sumieniu oceni jak potrafi najlepiej.

Zacznijmy od prawd oczywistych.

XIXw. Polska nie istniała na mapach świata. Walczy o swoje prawa zbrojnie (powstania) i piórem. Kultywuje język, tradycję.

Co w tym czasie robi w Afryce reszta świata?

Normalnie jak zawsze tam, grabi i łupi. Wysyła niewolników do Ameryki, kradnie minerały, buduje marionetkowe rządy i dzieli się górami między kuzynami na mapie.

Gdzieś w Europie, w czasie bankietu, w wielkim Pałacu. 

W 1899 powstaje książka „The Little Black Sambo” pisana o małym Hindusie (sic!) przez Helen Bannerman. Szybko przestaje być niewinną lekturą do poduszki dla dzieci.

Staje się symbolem rasizmu.

Książka napisana jest przez Szkotkę, kobietę typową dla swoich czasów. Z okolic Edynburga przenosi się wraz z mężem lekarzem do rezydencji w Indiach w okolicach Madrasu. Pisząc swoją książkę o lokalnych Tamilach nie zadaje sobie nawet trudu, żeby zastosować lokalne imiona. Sambo jest Sambo dla tej Pani.

Kolonializm w codziennej praktyce niestety.

Tak według Szkotki mieszkającej 30 lat w Indiach wygląda Tamil… ???

A co ma do tego Polska? Poza tym, że nie istnieje wtedy na mapie…

Co Polak XIXw wie o Afryce?

Afryka jest legendą.

Mirażem tak pięknym bo nieosiągalnym. Jedyna (finansowana prywatnie) polska ekspedycja do Kamerunu podobno utrudniła Niemcom jego kolonizację.

3 Polacy, podróżnicy, zapaleńcy, chcieli z lokalnymi Wodzami otworzyć Filię Polski w Afryce Zachodniej – serio.

Czysto romantyczny pomysł.

Takie czasy były. „Prawie” im się udało.  Niemcy byli wściekli, utrudniło im to działania w Kamerunie na lata, bo Wodzów nasi Rodacy przekonali do idei.

Pytanie w którą stronę trąbi Budionny? do ataku czy do odwrotu? pozostawało zagadką dla odwiedzających ten pomnik wojny polsko-sowieckiej…

Ale my tu w polskim domu mamy inne problemy. Robimy co możemy aby odzyskać niepodległość. Ale to dopiero po I wojnie światowej. Potem bijemy się od razu z Rewolucyjnymi Rosjanami i (chyba, ze uważacie inaczej)

Afryka jest na końcu naszej listy problemów.

Romantyczny obraz pozostaje.

Gdy w 1923r lewicowy poeta pisze (w jego poczuciu) uroczy wierszyk o Bambo, dziecku Afryki, braterstwie między Afryką i nami, powszechnie czytamy go dzieciom do snu.

W końcu jesteśmy tacy sami.

Dzieci jednej ziemi… Może nawet paradoksalnie bliżej przez rozbiorową przeszłość Polski.

I ten wierszyk potem połączono z Sambo. Może przez podobieństowo dźwiękowe Sambo do Bambo?

Słownictwo? Jakie my mogliśmy mieć obraźliwe słownictwo skoro w XIXw nic o Afryce nie pisaliśmy i nie wiedzieliśmy… innego niż baśnie?

Staś i Nel ? Faraon? No proszę Was… Język polski jaki znamy dzisiaj się dopiero tworzył.

Ortografia z tamtych czasów to dopiero ciekawy temat.

I potem za komuny to niby tysiącami zwiedzaliśmy i rabowaliśmy Afrykę?

Kradliśmy dzieła sztuki i ze wszystkich luf strzelaliśmy do dzikich zwierząt?

Kość słoniową wywieźliśmy tonami? Skrzynka pomarańczy to było marzenie.

Chyba, że o jakiejś misji do Angoli z Kubańczykami czy do Libii z Rosjanami trzeba wspomnieć z dziennikarskiego obowiązku.

Gnoiliśmy czarnoskórych w Hameryce czy na Karaibach naszymi sarkastycznymi wypowiedziami? Tysiące czarnoskórych mieszkało w Polsce? Tu wykorzystywaliśmy ich jako tanią siłę roboczą? Serio? Tu budowaliśmy rasizm? To jak mieliśmy zostać rasistami? Korespondencyjnie?

Bez grzechu my Polacy, nie jesteśmy, ale 1968r. udowodnił, że nasz rasizm nie jest afrykański ani ukierunkowany na ciemny kolor skóry . 

Niestety znaleźliśmy się w końcu (lata 90 i późniejsze) w środku dyskusji o rasizmie (kolonialnym, postkolonialnym, europejskim, amerykańskim i lokalnym afrykańskim) zaszufladkowani jako „Biali”.

I jako Biali powinniśmy zmienić słownictwo i wierszyki, choć nigdy w tym nie braliśmy udziału.

Ale co o tym sądzą zainteresowani?

Nie pytajmy ludzi w Ameryce, weźmy tych co z nami w polskich realiach żyją. (pomoże nam nieoceniona Wikipedia)

Zacznijmy od Posła John Godson :

” Nie obrażam się na słowo „Murzyn”, jeśli słyszę je od osoby, która czuje szacunek do czarnoskórych. „

No proszę, prosty przekaz, nie da się zastąpić nastawienia słowem.

Kontynent afrykański to wielki i zróżnicowany obszar

Jego opinia jest przeciwstawna do opinii Posła Killion Munyama który uważa że:

„Murzyn kojarzy się ze złymi powiedzeniami typu <sto lat za Murzynami> i jest obraźliwym określeniem.”

No i zaczynamy dyskusję o niuansach polskiego języka. Pierwsze co rzuca się w oczy to „sto lat za Murzynami”. Szukając w tym powiedzeniu sensu na poziomie logicznym musimy uznać, że domyślny podmiot który jest 100 lat za, wręcz potwierdza wyższość „Murzyna” który w danym obszarze jest 100 lat do przodu. Intencje w tej wypowiedzi będą bardzo ważne. Wiadomo, że można jak każde słowo i to interpretować negatywnie. Można też coś powiedziane w dobrej wierze odebrać źle. To ważny aspekt, bo w sumie zależy jak odbiera się nasze wypowiedziane słowo.

Jak odbiorca mówi, że go to uraziło, to uraziło i już.

Te dwie opinie to opinie Czarnoskórych Polaków, głęboko wżytych w naszą Polskość. Jak widać sprzeczne. Autor zwraca jednak uwagę na ich wiedzę profesjonalną. Przy podobnych życiorysach (obaj do Polski przyjechali w wieku ok 20 lat) jeden jest specjalistą od stosunków międzynarodowych a drugi ekonomistą. Pytanie zadacie pewnie – co z tego? Otóż uważam, że stosunki międzynarodowe lepiej pozwalają zrozumieć niuanse o których rozmawiamy.

Ekonomiczne myślenie jest częściej oparte na wymiernych wartościach. Ale to tylko moja opinia.

Teraz co na to językoznawcy?

Profesorowie Jerzy BralczykJan Miodek uważają słowo Murzyn za „neutralne”.

 „Słownik Języka Polskiego” PWN – słowo „Murzyn” jest neutralne i nie jest opatrzone kwalifikatorem „pogardliwie”.

To ciągniemy temat dalej.

To samo słowo z małej litery czyli „murzyn”. No takie niuanse językowe to już będą cudzoziemcom na max obce. Polska Wiki – jeszcze daje radę

W Afryce można się naprawdę mocno opalić…

„W tym drugim znaczeniu wyraz ten używany jest także w utartych związkach frazeologicznych (np. „robić za murzyna”), oraz w przysłowiu „murzyn zrobił swoje, murzyn może odejść”. Dodatkowo wyraz „murzyn” występuje także w związku frazeologicznym „opalić się na murzyna” (opalić się bardzo mocno, na ciemny kolor „

Tu robi się ciekawie.

Czy tylko ja widzę w tych pierwszych dwóch zdaniach krytykę Kolonializmu?

Jako tego kto murzyna wykorzystuje. A trzecie zdanie to znowu funkcja opisowa.

Czyli „na dwoje babka wróżyła” może być i negatywnie i pozytywnie…

I tu zaczyna się cały bałagan.

Wiki anglojęzyczna wręcz zaczyna od tych określeń.

Jako od ważniejszych. https://en.wikipedia.org/wiki/Murzyn Tak, stara się w kolejnych zdaniach i akapitach tłumaczyć różnicę jednak sam fakt rozpoczęcia tematu odwrotnie wskazuje na problemy zrozumienia międzykulturowego.

I tu dochodzimy do punktu w którym autor chciał się znaleźć.

Do mojej teorii spiskowej.

Do tłumacza.

Człowieka tłumaczącego – polski na angielski lub angielski na polski.

Bezimiennego już dzisiaj.

Który kiedyś, dawno temu w jakimś tłumaczeniu ze zmęczenia, braku wiedzy czy Polskości w wychowaniu, przetłumaczył „Murzyn” jako „Nigger, Negro” (albo odwrotnie) .

Nie dostrzegł pułapki.

A wystarczyło to zamieścić w złym czasie w złym tekście. Może był to dokument oficjalny? Nie dojdziemy do tego. I już było za późno .

Wtedy właśnie wystarczyło jasno sprecyzować, napisać w PWN

W Polsce słowo „Czarnuch” jest tłumaczeniem słowa „Negro” i ma znaczenie negatywne.

W Polsce słowo „Murzyn” jest tłumaczeniem słowa „czarnoskóry” i ma znaczenie neutralne (opisowe)

I świat byłby piękniejszy.

Prostsze byłyby nasze relacje. Ludzi o różnych kolorach skóry. Odruchowo mówilibyśmy do siebie dobrze.

Ludzie z Polski, kraju bez historii Kolonializmu i Niewolnictwa.

Zabrakło decyzji, jasnego przekazu. Wtedy lata temu. Pewnie z 50, może więcej lat temu.

Bo jak pisałem powyżej teraz musimy uważać żeby kogoś nie urazić.

Znowu z logiki, uważać będą Ci którzy urazić nie chcą.

Ci którzy urazić chcą, cieszą się na taki bałagan językowy. Im łatwiej będzie powiedzieć „nie miałem nic złego na myśli” z ironicznym uśmieszkiem.

Do 20 roku swojego życia autor widział 3 czarnoskórych w okolicach Katowic. Jeszcze jeden z nich był jego najbliższym kumplem.

To teraz opowiem o Salachu. Moim przyjacielu ze studiów. Z Sudanu, o tym jak ja mu mówiłem „ty Czarnuchu” a on mnie „ty cholerny Białasie”.

Prawie zawsze jak się widzieliśmy, na dzień dobry, przed szczerym uściskiem dwóch ludzi dla których słowa to tylko fasada tego jacy są. 10 lat szczerej przyjaźni, aż Salach wyjechał do pracy we Francji i kontakt nam się urwał.

Mój Koleżka. Kumpel i tyle…

To został nasz Murzynek Bambo …

Trzeba Murzynka zmienić…

To zmieniliśmy. Bo nie jesteśmy rasistami.

Skoro zmiana słowa ma udowodnić, że nie jesteśmy to niech tak będzie.

Ale to nadal mój KOLEŻKA. Bo lubiłem go zawsze i lubię też dzisiaj.