No to bać się tych dalekich egzotycznych podróży czy nie?
Dziś będzie o wiadomym wirusie i dlaczego w naszej opinii można już latać. Zacznijmy od podsumowania poprzednich naszych wpisów.
Z czysto medycznego problemu udało się nam, Ludziom, stworzyć problem z pogranicza polityki, religii, światopoglądów, poziomu edukacji, zaufania do autorytetów itd. Burzę, nie tylko w szklance, burzę w mediach, głowach, czasem czynach. Przez ostatnie kilkanaście miesięcy skutecznie obrzucaliśmy się błotem, argumentowali albo rozpatrywali temat z różnych pozycji, wiedzy, wiary, opinii czy ignorancji. Doszliśmy do wolności, nauki. Przekroczyliśmy tą barierę. Poszliśmy w populizm i wyśmiewanie człowieka przez człowieka. Nie, nie tylko Polacy, ludzie na całym świecie. Tak zareagowaliśmy na zagrożenie. Indywidualne opinie każdego przenosiliśmy na poziom statystyk.
I to jest smutne, wirus nie wybiera, każdego z nas może trafić. Wielu z nas trafił, wielu doświadczył śmiercią w rodzinie.
Teraz czas na następny etap. Feniks z popiołów. Odbudowę naszego życia, które każdy sobie przeżywa sam.
Akceptacja pewnych ograniczeń dokonała się powszechnie. Na przykład tzw. przestrzeni osobistej. Już mało kto dyszy drugiemu za uchem w kolejce do kasy, mało kto zbija się w kupę przy wąskim wyjściu z kina czy metra. Okazało się, że to co kiedyś było zwykłym szacunkiem jednego człowieka do drugiego wróciło. I dobrze. Wirus trochę nas… Ludzi… otrzeźwił. Zahamował naszą pewność wyższości i kontroli nad światem. Zwolniliśmy. Nauka wygrała. Szczepionka, której teoretyczne podstawy wymyślone były dawno temu, teraz dostała fundusze i powstała w krótkim czasie.
I tyle proponuję podsumowania. Nie brnijmy w to dalej. Wirus jest i będzie z nami. Bronimy się nie przekazując go innym i szczepiąc się. Cały świat tak robi. Tyle możemy zrobić. Pewien poziom ryzyka jest, świadomie można go już zaakceptować. I teraz będzie o podróżach.
Latać? – latać. Może nie tak często jak poprzednio, ale zabranianie podróży z przyczyn epidemiologicznych już jest bez sensu.
Niekoniecznie na 8 h na plaże w Cannes, ale już na kilka, kilkanaście dni to chyba powoli tak… (promocja lotów pewnej firmy spowodowała, że lot tam i z powrotem jednego dnia był tańszy od parkingu na 12h)… Tu zgodzimy się też z aktywistami klimatycznymi. Latać mniej za to na dłużej. Chyba, powoli, ostrożnie, niekoniecznie…
Kiedyś pisałem – czy jak można to ja muszę? Dziś już trochę łagodniej podsumuję – Mogę, chcę, lecę (jadę) z dobrym przemyślanym planem. Nie zakładam, że zawsze i za wszelką cenę, umiem się (nawet w ostatniej chwili) wycofać. Ale wracamy do życia. Covid to wredna choroba, ale jest- fakt. Dziś w pełni zaszczepiony, jak i coraz większa grupa ludzi na ziemi, zgodzę się ze sceptykami – ryzyko trzeba podejmować, strach przed chorobą nie może zawładnąć naszym życiem.
To jak z tymi, do których lecisz? W końcu o tym tyle pisaliśmy. Daleki jestem od optymizmu określania sytuacji jako OPANOWANĄ wszędzie na świecie.
W Afryce młode społeczeństwa (statystycznie) chorują mniej ciężko niż starsze populacje Kanady, Europy czy USA. Australii po prostu nas nie wpuści, ich prawo. Warianty? Wiemy już o nich więcej. Na szczęście nie sprawdzają się najczarniejsze scenariusze i dynamika powstawania groźnych wersji jest mniejsza niż teoretycznie możliwa. Ryzyko zawsze istnieje, fakt. Ludzie jednak nauczyli się trzymać własnej przestrzeni osobistej i nie naruszać tej obok. To samo w sobie bardzo wiele. Lepsza higiena i te cholerne maski też spowalniają rozprzestrzenianie się choroby. Szczepienia. Autor ma nadzieję , że suma tych czynników spowoduje zatrzymanie dynamiki choroby. Covid będzie z nami, niestety niektórzy z nas zachorują, niestety niektórzy z nas umrą, ale będzie to już choroba jak wiele innych. Musimy z nią żyć, a żyć to też znaczy podróżować…To lecimy…
@your flight has been cancelled@… czyli jakich problemów można się spodziewać?
Polukrowana miłymi zwrotami zapewnień o tym jak ważni jesteśmy dla firmy lotniczej mailowa wiadomość dawniej budziła by agresję, ale już nie w drugiej połowie 2021. Wiemy, że linie się starają. Pracują w chaosie niekompatybilnych zasad różnych państw. Loty z przesiadką to już koszmar logistyczny, zarówno dla linii jak i dla pasażera ( czasem 4 różne państwa i 4 różne zasady) . Kto, gdzie, jak i co ma wypełniać z obowiązkowych formularzy. Na papierze? W necie?
Lecąc ostatnio KLM wśród pasażerów z całego świata (naliczyliśmy Meksyk, Polskę, Francuzów, Belgów, Holendrów, Brytyjczyków, Szwajcarów i Norwegów – tylko patrząc dookoła siebie w poczekalni) współczuliśmy serdecznie bezradnej stewardesie, która zmuszona przepisami Covid kraju docelowego musiała tej międzynarodowej społeczności rozdać 2 rodzaje formularzy.
Fakt, było niby angielskie tłumaczenie ale… no ujmijmy to tak … niezbyt jasne. Wiadomo nikt na szczeblu rządu, nie będzie się zajmował szczegółami, jednak jak ma się do nich zastosować cudzoziemiec w samolocie?
Druga sprawa to wolne miejsca. Czy Ci, którzy latali regularnie pamiętają czasy 50% wolnych miejsc? Oj to dawno było, dawno…
Komputery, wyśrubowana na wyżyny logistyka, marketing powodowały, że do samolotu szpilki się nie dało wcisnąć. Teraz, w 2021, 3 wolne siedzenia w kilku kolejnych rzędach to codzienność. Należy to brać pod uwagę polując na oferty business. O ile nie zależy nam na niczym innym niż płaska przestrzeń do spania to klasa ekonomiczna w 2021 często (choć niechcący) zapewnia to gratis. Pewnie też i dlatego lot z kilkoma pasażerami na pokładzie bardziej się linii opłaca odwołać, niż ponosić koszty lotu i lądowań. I tu ważny aspekt dzisiejszych podróży – czas. Dziś nie da się z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością zaplanować lotów, przesiadek, wynajmu lokali i aut. Wspomnijmy choćby o zmieniających się dynamicznie przepisach dla podróżnych w różnych krajach.
Znany jest przypadek, że będący w samolocie nad Oceanem pasażerowie dowiedzieli się o zmianie zasad.
O tym, że lotnisko docelowe może przyjąć tylko nielicznych (ze względu na obywatelstwo), a inni nie powinni się w samolocie w ogóle znajdować. Tylko jak ich teraz przesadzić w czasie lotu? Znalezienie lotów alternatywnych, wieczne planowanie z zapasem czasu i wersjami awaryjnymi to dzisiejsza rzeczywistość. Powstał też ciekawy, nie istniejący dotąd temat, czyli wiarygodność i bezpieczeństwo linii lotniczej. Zdesperowani tour operatorzy wynajmą na charter każdy samolot, który poleci. Dawne rankingi bezpieczeństwa i wiarygodności linii lotniczej ZnikądAir pominięto milczeniem. Leci to znaczy wie co robi – proste.
Leciałem kiedyś samolotem w którym nity na skrzydle popuściły. Ja na siedzeniu, telepiąca się blacha zaraz za oknem. Przez dwie godziny sam sobie tłumaczyłem, że z punktu widzenia konstrukcji ten kawałek blachy nie ma większego znaczenia w lataniu. Nie miał, wylądowaliśmy bezpiecznie.
Myślałem, że takie przeżycia to już przeszłość. Doniesienia prasowe o przygodach dzisiejszych charterów udowodniły, że byłem w błędzie. Aspekt pracy podróżującego na wakacje pominę milczeniem. Jednak nie rozsądne jest planowanie w kalendarzu ważnego spotkania roboczego w 1 dzień po powrocie. Jest też pozytyw. Ludzie zrozumieli, że są czynniki niezależne od nich. Że same chęci i doświadczenie nie pozwalają pokonać Siły Wyższej. Niektórzy też (do tego serdecznie namawiamy) stają się dla innych ludzi życzliwsi i okazują więcej zrozumienia.
No i… odlocik…, ale co z wariantem BETA?
Lecimy do naszego domu w RPA. To napiszemy o wariantach, bo tu dużo było nieporozumień. Są to pierwsze litery alfabetu. Takie ABCD po prostu. Nadawane wariantom w kolejności ich pojawiania się.
A (alfa) to pierwszy wariant który się pojawił w Chinach
B (beta) to wariant południowoafrykański
C (gamma – bo to alfabet grecki 😉 ) to wariant brazylijski
D (delta) to wariant indyjski
Okazało się, że warianty mają różną zdolność do zakażania kolejnych ludzi.
Wariant D (delta) jest najszybszy w przenoszeniu się. Wyparł praktycznie wszystkie inne. Był szybszy, zakaził kogo mógł w krótkim czasie. Wirusy tez mają wewnętrzną konkurencję – po prostu D (delta) pokonał inne. Na dzisiaj dominuje na całym świecie i w Polsce też. Szczególne znaczenie miało to w przypadku RPA , czyli kraju w którym znajduje się nasz Marolth.
Wariant B (beta) powstał w RPA dawno, na początku epidemii. Teraz naturalnie „zdechł”…
Budził wątpliwości ze względu na wredny przebieg choroby, jednak… naturalnie „zdechł” wyparty przez szybszy w przenoszeniu D (delta). Dziś i w Polsce i w RPA dominuje D (delta). Stąd ryzyko stało się porównywalne i dlatego wiele krajów usunęło RPA z listy z zakazem lotów. Na szczęście istniejące szczepionki wytwarzają odporność na wariant D (delta) całkiem nieźle. I dlatego światowa sytuacja się wyrównała i dlatego można latać. Bo ryzyko zakażenia w kraju rodzinnym, będzie podobne do ryzyka w kraju docelowym.