O Afryce lubię opowiadać lokalnie. Opisywać codzienne relacje z ludźmi. O tym co nas również dzieli. O miłych rzeczach pisze się łatwo… Mimo, że spędziliśmy w różnych jej częściach sporo czasu, to jednak wolę mówić o prozie życia obszaru, w którym dzisiaj żyjemy. Aby uniknąć również wrażenia… O była, posiedziała kilka miesięcy, to się teraz wypowiada w Internecie…

relacje z ludźmi
Tak kręcę nosem…
i wiele mi się nie podoba…

Powiem uczciwie, że relacje z ludźmi mnie wykańczają. Zwyczajnie przerasta mnie ilość niezrozumienia między nami… międzykulturowego, międzygalaktycznego… Jesteśmy tak różni i tak niewiele o sobie wiemy. Mówimy inymi językami. Angielski jest pomostem, jednym z kilkunastu języków, udawaną grą.

W obszarze, w którym żyjemy w RPA lokalni ludzie są dość wycofani. Określiłabym go prowincją. Napewno jest różnica między nami, a życiem w dużych miastach.

Żyjemy w rezerwacie otoczeni kilkusetkilometrami dziczy. Dwa niezbyt duże miasta Komatipoort i Malelane. Parę kilometrów do granicy z Mozambikiem. Moim skromnym zdaniem ludzie pamiętają co zrobił im apartheid(celowo z małej). Jest taka teoria, że najlepiej pamiętają Ci, którzy chodzili wtedy do szkoły, a teraz są dorośli. Bo ten system ukształtował ich dojrzewające chłonne umysły.

To czego chcę uniknąć, opisując moje lokalne relacje z ludźmi, to opowiadanie o słodyczy w kontaktach z nimi, bo najczęściej towarzyszy mi bezradność. Bywa, że nie rozumieją angielskiego, albo prowadzą rozmowę na wyuczonych sloganach(tak ich nauczono języka, to tak mówią…). Nienawidzę „small talków”. Pomimo brytyjskiego obywatelstwa… zwyczajnie ich nie lubię. Kiedy witam się z kimś celowo na dzień dobry je pomijam, ale w odpowiedzi dostaję HOW ARE YOU ?… więc gram w tą grę dalej, bo nie chcę kogoś urazić. Kiedy pytam o jego/jej dzień, dostaję kolejne udawane „I am fine, I had a wooonnnderrrrrfuullllll dayyyy….” Naprawdę kurwa? Wszyscy mają takie wonderfull dni non stop?

Nie lubię lukru…

Oczywiście nie dyskutuję tutaj z funkcją fatyczną(kontaktową) wypowiedzi. Staram się rozmawiać naturalnie dla mnie. Np. lokalne kobiety stosują zwrot Sis… od Sister, kiedy chcą zaznaczyć naszą ok równą relację. Mnie te zwroty jakby nie podchodzą. Zapominam o nich, nie wychodzą z moich ust na zawołanie. Z drugiej strony nasz świat jest tak odległy, że trudno np. zaprosić mi którąś z nich na kawę, bo z zasady się wycofują, a ja nie chcę być przesadnie miła. Czasami zwyczajnie nie chce mi się gadać. Jestem introwertykiem, ale tłumaczenie tego komuś spowodowałoby, że spojrzy na mnie jak na idiotę…

Mówiąc do kogoś „Ba…ba” wyrażasz np. szacunek jakbyś zwracał się do starszej osoby, ojca. To wywołuje często radość na twarzy.

Niestety to co istotne, to codzienne małe spotkania, które pozostawiają w nas impresje, budują nasze wyobrażenie o świecie… Kiedyś zaczepiła mnie dziewczyna komentarzem…

Masz piękne okulary…

Uczciwie moment nie był najlepszy. Ewidentnie patrzyła na mnie z ciekawością i ochotą na kontakt, a ja miałam serdecznie dosyć dnia i zero chęci. To niestety są momenty, które kreują czyjś światopogląd o przybyszu z zewnątrz. Odpowiedziałam jakieś dziekuję, bla bla bla, ratują moje oczy przed słońcem, bla bla bla. Spojrzała z miną… Ot Pani musi chronić swoje delikatne spojrzenia…
Kocham to nasze „simple life”, ale może również z tęsknoty za tym, aby świat był odrobinę mniej skomplikowany…

To nie jest łatwe być zawsze miłym i otwartym dla wszystkich.

Najwięcej chyba nauczyła mnie budowa domu i załatwianie różnych zwykłych spraw. Nie mogłam pojąć dlaczego ONI zawsze coś robią w nieodpowiednim czasie… Zawsze przekraczają solidnie próg mojej prywatności np. pytają o coś oczekując rozwiązania tu i teraz, albo nie dostrzegają, że właśnie masz ważną rozmowę przez telefon. Albo gdy przenosisz ostrożnie jakiś ciężki przedmiot, dostajesz w tej sekundzie zapytanie o śrubokręt… Dlaczego ubrudzili cementem mój laptop… i dlaczego nie skończyli pracy tak jak się umówiliśmy… Dlaczego zepsuli kolejne narzędzie i nie pojmują, że dużo kosztowało, a Ty jedziesz do sklepu, bo musisz kupić nowe… Ktoś oczywiście rzuci stereotypowo dowcipem o budowlance i powie, że to tak na całym świecie. Jednak w Europie, masz dostęp do edukacji i możliwość zdobycia warsztatu. Tutaj zwyczajnie wielu nie ma gdzie się nauczyć. Dochodzi do tego jeszcze struktura, w której jak ktoś coś już potrafi, to nie przekaże tej wiedzy koledze, bo nie chce konkurencji.
Smutne jest to, że nie mają umiejętności w obszarach, w których pracują. Nie potrafią obsługiwać narzędzi, czasami młotka… Nie ma co się akurat młotkowi dziwić, bo wielu z nas nie wie jak uderzać tym narzędziem aby odpowiednio przenosić siłę. Mnie mąż nauczył, tyle, że ja nie pracuję w budowlance… a oni tak…

Staram się zrozumieć różnice między nami i chyba dlatego tyle nerwów to kosztuje. Do tego scierają się emocje, od braku zrozumienia i idącej za tym złości, bo nie panujesz nad sytuacją, po zwyczajne ludzkie współczucie… gdy nie wiesz jak komuś pomóc…

Oczywiście cudownie by było gdyby świat był jak w mediach społecznościowych. Pokazywany głównie z tej sympatycznej strony. O ludziach nie wypada pisać źle. Nie wypada, bo tyle wycierpieli. Dochodzi jeszcze do tego obawa, że zaraz ktoś zwyzywa Cię od rasistów. Źle mi się o tym pisze, ale uważam, że dużo więcej szacunku mam do kogoś kiedy nie udaję i nie stosuję tej poprawności, w której musisz być przesadnie uprzejmy. Żyję z nimi na co dzień i wiem co mnie wkurwia, a co nie.

O tym chcę Wam opowiedzieć… bo relacje z ludźmi, w dużej mierze są, powiem uczciwie… chujowe i uczące…

Jeżeli wydaje Ci się, że pojedziesz do Afryki i będziesz się tylko ze wszystkimi radośnie witać i przytulać ze łzami w oczach, bo ludzie tak strasznie oczekiwali Twojego przyjazdu, to pomyśl jeszcze raz… Bardziej prawdopodobne w obszarach turystycznych niż w ich wiosce, bo ludzie z reguły się tak nie zachowują…??? Będą dla Ciebie mili, bo jesteś atrakcyjnym i egzotycznym przybyszem w ich nudnej wiosce, mieście… Właśnie spadłeś im z nieba… Są ciekawi i jest to tak samo naturalne, jak Ty jesteś ciekaw ich, ale to tylko przygoda w Waszym życiu. Takie małe spotkania nas dokształcą, ale nie wyobrażaj sobie, że to kogoś ocali. Na tym myślę polega buta „białego człowieka”. Wyobrażamy sobie, że ratujemy świat i na wszystko mamy lek…

Myślę, że słodycz wynika głównie ze spotkań w czasie podróży, w których człowiek zainteresowany jest drugim człowiekiem. Kieruje nami ciekawość. To początkowy etap, w którym relacje z ludźmi są dla nas stricte fascynujące. Z racji tego, ze jako jednostki jesteśmy tak różni, i to nie tylko kulturowo, w prozaicznej codzienności związanej m.in. z pracą, obowiązkami, zaczyna nam być trudniej.

Relacje z ludźmi
Lokalny targ w równie bliskim nam Eswati.

S. kierownik naszej budowy doprowadza mnie momentami do szału. Lubię go. Jest zdolny. Potrafi wiele zrobić, ale nigdy niczego nie planuje. Nie jest w stanie np. zaplanować zakupów budowlanych, ilości potrzebnych rzeczy. Czasami jeździmy do sklepu po kilka razy dziennie, bo czegoś na liście nie było. No ale S. zwyczajnie nie pamięta. To chyba nie jest złośliwe. No i te nasze relacje w dużej mierze opierają się na słowie chyba… Bo lubimy się chyba, ale on zwraca się do mnie „Madam”, co zawsze wywołuje u mnie lęk związany z poczuciem niższości/wyższości.

Kiedy zbliża się jednak piątek, wszyscy zaczynają się rozluźniać w kierunku alkoholu. Moim zdaniem piją dużo i zawsze mówię, że piątki to są dni, w których naprawdę ciężko się z nimi rozmawia, bo albo coś już sobie walnęli w drodze do pracy, albo w czasie przerwy. Kiedyś Grzesiek miał naprawdę poważną rozmowę gdy S. przyszedł z czerwonymi oczami, pół dnia go nie było, bo jeździł samochodem po okolicy z jakimś kolesiem i tak naprawdę ani nic nie zrobił, ani nie wiadomo po co przyszedł. Potrafią się umówić i nie przyjść na dzień następny.
Jest tu też sporo ludzi z Mozambiku. Czasami skończy im się wiza i nie pamiętają o tym. Tak z dnia na dzień nie pamiętają, że kończy im się pozwolenie na pracę od jutra i zwyczajnie nie przychodzą. Czasami mam ochotę nawrzeszczeć z bezradności, gdy nie panujesz nad sytuacją, a w drugiej sekundzie pojawia się poczucie winy, że nie powinnam.

Bo myślisz sobie, że chcąc komuś pomóc, możesz dać mu pracę. Logiczne.

Boskie Ibisy zwiastują afrykańskie noce i dni…
Także jeżeli zastanawiacie się po co ja Wam o tym wszystkim piszę, to właśnie po to abyście zrozumieli…

,że z nami ludźmi generalnie niełatwo się żyje cdn…

Zapraszamy również do oglądania naszej strony: Jak wygląda życie w afrykańskim buszu: https://zyciejakwafryce.pl/odwiedz-nas/jak-wyglada-zycie-w-buszu/

Tutaj kilka ciekawostek: https://zyciejakwafryce.pl/afryka-historia/

Tutaj nasz fejsbuk: https://web.facebook.com/zyciejakwafryce