No co wy tu piszecie, powiecie, wojna pierwsza zaczęła się w Sarajewie a druga w Polsce. Dziecko to wie.
To popatrzmy z perspektywy poprzednich postów. Dla zainteresowanych tematem: https://zyciejakwafryce.pl/kto-kiedy-i-dlaczego-rozgrabil-afryke/ oraz: https://zyciejakwafryce.pl/afryka-co-to-jest/
Mocarstwa europejskie w drugiej połowie XIX w. podzieliły między siebie wpływy z Afryki i reszty podbitego świata. Jak pisaliśmy poprzednio, czasem nawet koligacje między królewskimi rodami miały znaczenie. Jak to w wielkiej rodzinie, część krewnych ze sobą współpracuje, a część nie. W 1885r. jednemu krewnemu Królowi daliśmy prywatną kolonię, niech ma, w końcu jest Monarchą to co mu będziemy żałować takiego kaprysu.
Tylko podział terytorium na mapie to jedno, a codzienne zarządzanie tym terytorium to już co innego.
I tak afrykańskie zyski stały się częścią negocjacji, jak najbardziej europejskich. My wam damy wpływy na Zanzibar, a wy nam wyspę koło Danii… Tak, takie ustalenia też były dokonywane. Pieniądz nie znał granic kontynentów. Trzeba było nie dopuszczać do ekonomicznie nieopłacalnych wojen w Afryce. Zysk. Tylko zysk. Na poziomie państw. A zysk wydamy u siebie, w Europie.
Jak to działało pokazuje dobitnie przykład brytyjski. Powstawały hektary wiktoriańskich osiedli na całym obszarze UK, podnoszące codzienny standard życia przeciętnego obywatela do niespotykanego (wtedy) nigdzie indziej.
Z czego finansowane? Z wpływów z „terytoriów zamorskich”. Taki ładny termin. Obejmujący też Afrykę. Fortuny o których pochodzeniu nie wypadało dyskutować. Gentelmani pieniądze (zwłaszcza po powrocie z różnych placówek za granicą) mają. Pytanie SKĄD nigdy nie padało. Po co drążyć temat.
Znaleźli pieniądze, leżały to wzięli.
Prawo? Kradzież? No przecież Pasza podpisał papier, że możecie wziąć kamienie z Akropolu (i co z tego, że nie były jego?). Sporo tam ich leży, to wzięliście. Jakiś romantyczny pisarzyna (Lord Byron) nie będzie nam tu z etyką w Parlamencie wyjeżdżał, że trzeba niby oddać. Wystawimy kamole w British Museum i będzie je mógł każdy obejrzeć.
Odizolowany przykład czy akceptacja rabunku na poziomie państwowym?
Niewiele zmieniło się w myśleniu od czasów królewskich przywilejów korsarskich dla Francisa Drake. Dla bezpieczeństwa interesów konieczne były sojusze. Różne. Raz Francji z Niemcami, raz Niemców z Rosją, a potem Brytyjczyków z Niemcami. Zmienne. Często związane z Afryką.
Bo pojawiający się w Afryce konflikt (ekonomiczny, celny, strefa wpływów) między mocarstwami najprościej było rozwiązać traktatem. I powstała pajęczyna zależności jednych od drugich. Utkana mozolnie, ale bardzo delikatna. Zmienna, dynamiczna, płynna. Budowana też w oparciu o Afrykę.
Sarajewo i pierwsza Wojna Światowa udowodniły, że tak naprawdę były to kostki domina ustawione jedna za drugą. Przypadkowo pierwsza upadła w Sarajewie.
Wojna, z samej nazwy Światowa, wciągnęła Afrykę jak w wir. Dotychczasowi sąsiedzi połączeni zyskiem (mimo, że najeźdźcy), nagle musieli zrealizować zobowiązania wobec państw macierzystych. Powoli już zapominali, że są zależni od Berlina, Londynu, Madrytu, Lizbony, Paryża, Rzymu. A tu nagle taka niedogodność.
I te sztucznie powstałe kilkadziesiąt lat wcześniej (jedno pokolenie) kraje nagle zaczęły walkę. Rękami ludzi, których do swoich obszarów sobie przypisali. Rekruci i z jednej i z drugiej strony tak naprawdę nie mieli pojęcia o co tu chodzi. Ponad milion czarnoskórych obywateli wcielono do różnych wojsk. To zupełnie dobiło Afrykanów i ich tożsamość. Teraz byli używani jak narzędzia zupełnie bez swojej woli w konflikcie, którego nie rozumieli.
Wojna zawsze kończy się pokojem, choć czasem krótkim.
Ta jednak skończyła się też zyskiem. Sporym, choć oczywiście nie dla każdego. Niemieckie obszary zabrali sąsiedzi. Oni zarobili. Ale co bardziej istotne zabrali wpływy z tych obszarów dla Niemiec.
Jak pamiętamy z historii rozwój faszyzmu w Niemczech był w znacznym stopniu skorelowany z biedą na pograniczu nędzy po I Wojnie Światowej. Brak wpływów z afrykańskich kolonii na pewno był czynnikiem w niedopinającym się budżecie. Nie sugeruję, że bez tego nie byłoby faszyzmu, zwracam jednak uwagę i na to.
Wybuch drugiej wojny zastał Afrykę mentalnie na nią gotową. Dla wielu Afrykańskich rekrutów sam fakt brania udziału w działaniach Pierwszej Wojny był znaczący. Nie doczekali się uznania, to oczywiste. Ale nikt nie był im w stanie odebrać tego co zobaczyli, przeżyli, zrozumieli. Jakkolwiek idiotycznie to brzmi dla wielu szeregowych żołnierzy I Wojna Światowa była lekcją, także lekcją rozszerzenia horyzontów umysłowych poza swoje miejsce zamieszkania. Jako żołnierze pierwszy raz w życiu opuścili swoje rodzinne strony. Z drugiej strony niektórzy szczęśliwcy wrócili po wojnie zamożniejsi. Powstało przemyślenie, że może jest to sposób na wyrwanie się z marazmu afrykańskiej codzienności bez przyszłości dla Afrykanów.
Tu ciekawym przykładem jest RPA. Niechętnie przystąpili do I Wojny. Jednak po wojnie zyskali wiele (dostali Namibię). Okazało się, że zyskali zbyt wiele – oczywiście patrząc z perspektywy Brytyjczyków. Diamenty, złoto, dochody z Namibii zbudowały podwaliny państwa tak silnego (finansowo, a więc zbrojeniowo), że wojna z nim dla Korony byłaby nieopłacalna. I tak w 1934 roku odrzucili brytyjską dominację stając się niepodległym państwem.
Dlaczego się to udało? Nie opłaca się prowadzić wojny z silnym przeciwnikiem 20.000km od domu. Łatwiej podpisać z nim traktaty handlowe.
Pakt o zrozumieniu i uznaniu „tylko” wpływów. Zysk to cyfry na papierze, żołnierze i kampania to też cyfry, ale głównie w rubryce straty. Cyniczne zwyciężanie silniejszego. Wojna jako ekonomia.
Przejęcie dawnych terenów Niemiec dało też niektórym innym koloniom zysk. Ci właśnie przyjęli możliwość kolejnej europejskiej wojny wręcz z entuzjazmem. Zamówienia rządowe, produkcja rolna i przemysłowa. Zysk, Zysk, Zysk. Eldorado. Na poziomie krajów, przedsiębiorców, ludzi bogatych.
Inaczej jednak patrzyli na zagadnienie zwykli ludzie, Afrykanie.
Afrykanie nie walczyli już dla idei, które im serwowała propaganda różnych krajów europejskich. Zaczynali rozmyślać o tym jak wynik kolejnej wojny może zmienić ich, afrykańską przyszłość.
Efekt Drugiej Wojny to już eksplozja intelektualna. Przenoszenie tysięcy ludzi na tysiące kilometrów musiało zaowocować zmianą w myśleniu tych którzy przeżyli po powrocie do domu. W drugiej wojnie brało już udział ponad 2.000.000 czarnoskórych rekrutów. Terminy jak niepodległość, wyzysk, niesprawiedliwość zostały zdefiniowane w tych głowach. Tego nie dało się już zatrzymać. Wolność zaczyna się w myśli. To właśnie Druga Wojna była Matką i Ojcem dążenia do niepodległości Afryki. Wszędzie na całym kontynencie.
Zaborcy się nie poddawali. RPA (mimo, że niezależne od Korony ale jednak nie uznające roli rdzennej ludności afrykańskiej Państwo) w 1948 zbudowało prawne podwaliny apartheidu.
Zainspirowani przez nazizm dopasowali go do lokalnych potrzeb. Było im o tyle łatwo, że wprowadzenie systemu segregacji nie generowało wojny, ekonomicznie było praktycznie bez kosztowe. Płynęli pod prąd historii aż do 1994r. uzbrojeni swoim bogactwem.
Brytyjskie obozy koncentracyjne w Kenii (od 1952) pokazały dobitnie skalę ruchów niepodległościowych, niezadowolenia i wzrastającej świadomości społeczeństwa Afryki, pokazywały histeryczną wręcz reakcję zaborców. Tu jednak w przeciwieństwie do przykładu RPA koszty narastały geometrycznie z roku na rok. Finanse w Europie przestały się zgadzać. Kwoty przeznaczone na zwalczanie partyzantki zaczęły przeważać z rubryki zysk na rubrykę strata. Czas było zacząć zwijać interes. Witajcie w latach 60tych… Nie, nie podważam roli bohaterów afrykańskich. Świetnych mówców, ludzi obdarzonych zdolnością porywania za sobą tłumów. Ludzi, którzy stawiali na szali swoje życie (i często ginęli) walcząc o zakończenie niesprawiedliwości. Te jednostki jednak musiały mieć dokoła siebie wielomilionowy tłum innych zdolnych by zrozumieć i wprowadzić w życie idee niepodległości i wolności. Sami nic by nie osiągnęli.
Ten bezimienny tłum milionów świadomych obywateli zawdzięcza Afryka Drugiej Wojnie. To ten tłum ponad podziałami narodowymi i etnicznymi wyrzucił najeźdźców. Zaczyna się dekolonizacja na szeroką skalę, ale zaczynają się też nowe problemy… cdn…